ďťż
Ups! Baby! og. Sueno del Lunar jak zĹamaÄ hasĹo do konta na moviestarplanet ? Wiersz KrĂłtki 7x06 "Do the wrong thing" KALENDARIUM KURSĂW WATSU 2016 salon kosmetyczny w Poznaniu |
Ups! Baby!Ostatnio wykazaliśmy się pisząc własny poemat, teraz pora na zapoznanie się z twórczością zawodowców.Na początek coś związanego z moją rangą: Julian Tuwim "Sprzeczka z żoną" Lojalnie mówię do żony: "Małżonko, jestem wstawiony". Odrzekła z pogardą: "Błazen! Uważam, że jesteś pod gazem". Mówię: "Przesady nie lubię. Przysięgam ci, że mam w czubie". Powiada: "Kłamiesz, kochany. Twierdzę, że jesteś pijany". "Nie przeczę - mówię - żem hulał, Lecz jam się tylko ululał". Odrzekła: "Łżesz jak najęty. Po prostu jesteś urżnięty". "Ja - mówię - nic nie skłamałem; Do prawdy, pałę zalałem". "Kłamstwo - powiada - co krok! Jesteś urżnięty w sztok". "Oszczerstwo! - oświadczam z gestem - Pijany jak bela jestem". "Baranek - krzyczy - bez winy! A kurzy mu się z czupryny". Wyję: "Niech pani przestanie! Ja jestem w nietrzeźwym stanie". "Łżesz - mówi znów - jak najęty! Trynknięty jesteś, trynknięty!" "Nieprawda - ryknąłem na to - Ja jestem pod dobrą datą!" "Gadaj - powiada - do ściany, Wiem dobrze: jesteś zalany!" "Jędzo - szepnąłem - przestaniesz? Ja - zryty jestem! Ty kłamiesz!" Godzinę trwała ta sprzeczka, Aż poszła na wódkę żoneczka. A ja, by się nie dać ogłupić, Także poszedłem się upić. Aleksander Fredro Bajka o królewnie i trzech braciach (od lat 18) Mrok wieczorny - babcia siwa przy kominku głową kiwa. Nos jak haczyk, - okulary, Coś tam mruczy babsztyl stary. Snuje bajdy niestworzone, O królewnie Pizdolonie, O trzech braciach jak niewielu, O matuli ich z burdelu, Opowiada stare dzieje... A na dworze wicher wieje. Siądzcie społem panny, smyki, Młodojebce, stare pryki I nadstawcie dobrze uszy! Choć na polu śnieżek prószy. W domu ciepło i wygodnie... Zostaw pan w spokoju spodnie! Bo zawołam zaraz Mamy!... Sza! Uwaga! Zaczynamy! Za morzami, za rzekami, Za lasami, za górami, Żył przed bardzo wielu laty, Król potężny i bogaty, Dobrotliwy, szczodrobliwy, Ale bardzo nieszczęśliwy, Ciągle smutny i zmartwiony Z winy córki Pizdolony, Co choć bardzo piękna, miła, Lecz nadmiernie się kurwiła. A dawała bez wyboru I rycerzom, panom dworu, I kucharzom, i kuchcikom, Giermkom, ciurom, pisarczykom, Na leżąco, na stojaka, W dupę, w cycki i na raka. Czy na dworze, czy w salonie, Czy w klozecie, czy na tronie, W każdej chwili, w każdym czasie Wciąż myślała o kutasie. Próżno mówił jej król stary, Że we wszystkim trzeba miary, Nie wypada bowiem pannie Dawać dupy bezustannie. Na nic się to wszystko zdało, Wciąż jej chuja było mało I na całym króla dworze Nikt chędożyć już nie może. Wszyscy byli rozjebani. Nawet księżą kapelani. Raz ją tak swędziała dupa. Że zgwałciła aż biskupa, A gdy ten ją zdupczył marnie - Poszła dawać pod latarnię. Aż do tego doszło wreszcie, że z burdelów wszystkich w mieście Od kurewskiej całej nacji Przyszły kurwy w delegacji. Ta najbardziej rozjebana, Padłszy przed nim na kolana, Z trudem tłumiąc rzewne łkanie Rzekła: Królu nasz i Panie! Ty panując od lat wielu Ojcem byłeś dla burdelu. Burdelowy cech upada Kurwom grozi dziś zagłada! Upadają obyczaje! Twoja córka dupy daje! Na ulicy bez pieniędzy, Przez co wpycha nas do nędzy. Nikt nas dziś już nie pierdoli, Bo darmochę każdy woli! A więc najjaśniejszy panie, Sprawiedliwość niech się stanie! Król na łzy kurewskie czuły, Kazał dać ze swej szkatuły Każdej kurwie po dukacie... Po czym zamknął się w komnacie W nocy zaś przywołał swego Astrologa nadwornego, By ten patrząc w gwiezdne szlaki Znalazł wreszcie sposób jaki, By królewnę można było Dobrowolnie, czy też siłą Wrócić znów do cnoty granic, A gdy to się nie zda na nic, Niech przynajmniej w swojej sferze Obłapników sobie bierze... Więc astrolog wziąwszy lupę, Zajrzał raz królewnie w dupę, Dwakroć cyrklem pizdę zmierzył, Po czym zamknął się w swej wieży. Tak był w pracy pogrążony, Taki przy tym roztargniony, że szukając prawdy na niebie W roztargnieniu srał pod siebie. Kręcił, wiercił teleskopem, Wreszcie wrócił z horoskopem I rzekł: Smutną wieść, niestety objawiły mi planety, Że królewny nic nie wstrzyma. Na jej szał lekarstwa ni ma! Chyba, że się znajdzie jaki, Tęgi jebak nad jebaki, Który ją tak zerżnie pięknie, Że królewnie picza pęknie! Żywym ogniem się zapali, Na kawałki się rozwali. Wtedy będzie pizdolona Z czaru swego wyzwolona! I znów stanie się prawiczką Z malusieńską, ciasną piczką. Król, choć płakał ze zmartwienia, Zamknął córkę do więzienia, By się więcej nie puszczała. Tam codziennie dostawała, Prócz świetnego utrzymania, Tysiąc wiec do brandzlowania, Wazeliny beczkę całą. Lecz jej tego było mało. Ciągle płacze, ciągle krzyczy: To za mało dla mej piczy! Wszystkim było ogłoszone Że kto zbawi Pizdolonę Ten dostanie ją za żonę I podzieli się królestwem by raz skończyć z tym kurestwem... Więc zjeżdżają się jebacze, Czarodzieje, zaklinacze, I rycerze, królewicze, By królewnie zerżnąć piczę! Każdy swoich sił próbuje, Lecz choć tęgie mieli chuje Na nic się to wszystko zdało, Bo królewnie wciąż za mało. Król gdy widział co się dzieje Stracił całkiem już nadzieję, Płakał, martwił się dzień cały Aż mu jaja posiwiały Bo już siwy był na głowie. A tymczasem heroldowie Wieści dziwne rozgłaszali Coraz dalej, dalej, dalej... Aż dotarły hen daleko, Gdzie za siódmą górą, rzeką, Stała sobie mała chatka, W niej mieszkała stara matka Wraz z synami swymi trzema, Którym równych w świecie nie ma. Każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny I w tym nie ma nic dziwnego: Każdy z ojca był innego, Bo w młodości swojej czasie Matka strasznie puszczała się. Była stróżką przy burdelu I kochanków miała wielu. Syn najstarszy miał chuj długi I gruby na kształt maczugi, A po bokach jego były jak postronki - grube żyły, Jakieś sęki, jakieś guzy - Jaja miał jak dwa arbuzy! A że ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała, Chujogromem go nazwano. Pizdoliza nosił miano Syn następny, bo lizanie Stawiał wyżej nad jebanie, I nie było mistrza w świecie, Co by sprostał mu w minecie. Cieszą matkę takie dzieci, Lecz niestety - smuci trzeci, Który rodu był zakałą, Bo miał kuśkę całkiem małą, A cieniutką na kształt glizdy I nie palił się do pizdy. Dobrze, gdy z matczynej woli Raz na miesiąc popierdoli. A że mało tak obłapia, Bracia mieli go za gapia. No i matka nawet czasem Nazywała go Głuptasem. Tak im słodko życie idzie, Ani w zbytku, ani w biedzie. Starsze bowiem dwa chłopaki Zarabiali w sposób taki, że pobożne, starsze panie Brały ich na utrzymanie. A i matka, chociaż stara, Też dawała za talara. Tylko trzeci syn - wyskrobek Wypinał się na zarobek. Że nie udał się niewiastom, Dawał dupy pederastom I ku wielkiej matki złości Nie brał nic od swoich gości... Tak im się więc dobrze żyło, I wygodnie, dobrze, miło. Aż dotarła i w ich strony Wieść o losie Pizdolony. Na zarobek więc łakoma woła matka Chujogroma I tak rzecze: Ty, mój synu Id?! Dokonaj tego czynu! Gdy spierdolisz Pizdolonę To dostaniesz ją za żonę. Pół królestwa twoim będzie! Tak królewskie brzmi orędzie." Syn usłuchał rady matki. Zaraz włożył czyste gatki. Wymył chuja - i bez zwłoki Ra?no ruszył w świat szeroki... A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy Gdzie się świecą, rozkraczona, brandzlowała Pizdolona. Pyta dębem mu stanęła, Więc się ostro wziął do dzieła I za pierwszym sztosem leci Błyskawicznie drugi, trzeci, Czwarty, piąty - aż nareszcie Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście I utracił siłę całą - Lecz królewnie wciąż za mało! Tak był potem osłabiony, Że zleść nie mógł z Pizdolony, Aż musiały dworskie ciury ciągnąć go za dupę z dziury, I zanieśli omdlałego, Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Chujogroma matka czeka, W końcu martwić się zaczyna - Że nie widać skurwysyna... Aż ją doszły straszne wieści... Powstrzymując łzy boleści, Pizdoliza do się wzywa I w te słowa się odzywa: - Bratu, rzecz to nie do wiary, Nie powiodły się zamiary. Kutas zmarniał mu, niestety - Id? więc ty, spróbuj minety! I Pizdoliz wnet bez zwłoki, Ruszył prędko w świat szeroki. W końcu zaszedł do stolicy. Tam się udał do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Pizdolona. Zaraz ją za piczę łapie I minetę tęgo chlapie Język jego na kształt węża To się spręża, to rozpręża, To się wije jak sprężyna, W pizdę wwiercać się zaczyna, To po wierzchu, to od środka. Kręci na kształt kołowrotka, To się zwija znów jak fryga, że gdy patrzeć - w oczach miga. Doba tak za dobą mija, On jęzorem wciąż wywija. Lecz z nim także to się stało Że utracił siłę całą. Więc i jego dworskie ciury ciągnęły za dupę z dziury, I wyniosły omdlałego, Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Pizdoliza matka czeka, I już martwić się zaczyna - Bo nie widać skurwysyna... W końcu widząc, że nie wraca Myśli: Na nic moja praca... Biedna dola jest matczyna. Oto już drugiego syna Losy wzięły mi zdradziecko! Jedno mi zostało dziecko, I do tego całkiem głupie. Głuptas miał to wszystko w dupie. Raz spokojnie po jedzeniu Chciał pochrapać sobie w cieniu. Coś mu jednak spać nie daje, Coś go ciągle gryzie w jaje. Więc się prędko zrywa z trawy, W portki patrzy się ciekawy A tu się po jajach szwenda Niby chrabąszcz - wielka menda! Głuptas już rozpinał gacie, By ją zgubić w sublimacie, Gdy wtem menda nieszczęśliwa Ludzkim głosem się odzywa: Nie zabijaj chłopcze luby! Czemu pragniesz mojej zguby? Menda też stworzenie boże, Że inaczej żyć nie może I że czasem w jajo utnie - Nie gubże jej tak okrutnie!? Głuptas to serca bierze, Myśli sobie: Biedne zwierzę, Że mnie utniesz, cóż to złego? Przecież nie zjesz mnie całego... A pocierpieć czasem mogę Id? więc dalej w swoją drogę! A tu nagle menda znika I zmienia się w czarownika, Czarownika - czarodzieja, I do swego dobrodzieja, Co się w strachu z miejsca zrywa, W takie słowa się odzywa: - ?Że litości miałeś względy Dla bezbronnej, słabej mendy I żeś jej darował życie - Wynagrodzę cię sowicie. Dam ja ci wskazówki pewne jak spierdolić masz królewnę. Sił twych mało tu potrzeba Jest kondona - samojeba, Który ma tę dziwną siłę, Że gdy włożysz na swą żyłę I rozkażesz - on za ciebie sztos za sztosem ciągle jebie Czarodziejską mocą cudną! Ale zdobyć go jest trudno... Dupa strzeże go zaklęta, Na przechodniów wciąż wypięta, Z której mocą złego ducha Ustawicznie ogień bucha. I czy z bliska, czy z daleka, Żarem swoim wszystko spieka. I w tym mocnym, wielkim żarze Dupa się całować każe, Lecz gdy powiesz do niej słowa: - Niech się ogień w dupie schowa! Sama się pocałuj właśnie! - Wtedy ogień w dupie zgaśnie. I powoli, z dobrej woli, Kondon zabrać ci pozwoli. Za twą dobroć ja ci mogę Do tej dupy wskazać drogę. We? ten kłębek z sobą razem, On ci będzie drogowskazem! Rzuć na ziemię i id? wszędzie, Gdzie się kłębek toczyć będzie. Lecz pamiętaj zawsze święcie Czarodziejskie to zaklęcie! Tu czarownik, niby mara, Zniknł i rozwiał się jak para. Głuptas wstaje ucieszony, Bierze kłębek, rozbawiony, I nie mówiąc nic nikomu Po kryjomu znika z domu. Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje. Głuptas idzie, nie ustaje, Coraz nowe mija kraje. Gdy stu granic minął słupy Zaszedł wreszcie aż do dupy, Z której ogień wieczny tryska. A podszedłszy do niej z bliska, Rozżarzonej nad pojęcie, Czarodziejskie swe zaklęcie Głuptas z całej siływrzaśnie: Sama się pocałuj właśnie!... Wtedy dupa zawstydzona, Puściła go do kondona. Więc z kondonem, ucieszony, Pędzi wnet do Pizdolony. A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Pizdolona. Wkłada kondon na kutasa I.. O dziwo! U głuptasa Chuj, co zawsze był jak z ciasta, Na olbrzyma się rozrasta! Na sto chujów się rozdziela Każdy gruby, jak ta bela, Każdy twardy, jak ze stali, Każdy długi na sto cali! Wszystkie chuje z całej siły Na królewnę się rzuciły, Każdy się jej w piczę wwierca, Każdy końcem sięga serca, Każdy jej się w piczy grzebie, Każdy jebie, jebie, jebie... Głuptas leży bez wysiłku, Czasem klepnie ją po tyłku Czasem w cycki pocałuje, A samojeb piczę pruje. Aż królewna Pizdolona Zchędożona, spierdolona, Ze zmęczenia ledwo żywa, Krzyczy: - Cipa się rozrywa! Takie przy tym tarcie było, Aż się w piczy zapaliło. By ugasić pożar ciała, Straż zamkowa przyjechała Z toporami, z bosakami, Sikawkami i kubłami, Słowem - z całym inwentarzem Używanym przy pożarze. I po długiej, ciężkiej pracy Ugasili ją strażacy. Tak została Pizdolona Z czaru swego wybawiona, I znów stała się prawiczką Z malusieńką, ciasną piczką. Głuptas dostał zaś w podziękę Pół królestwa i jej rękę. Król był taki ucieszony, Ze zbawienia Pizdolony, Że pomimo swej starości Kapucyna rżnął z radości, Tak się znowu poczuł młody Potem zaś wyprawił gody Głuptasowi z Pizdoloną - Mnie na gody zaproszono. Więc jak mówię, też tam byłam. Jadłam, piłam, pierdoliłam, Bawiłam się z nimi społem, Aż zasnęłam gdzieś pod stołem... Tu bajka dobiega końca Już za oknem patrzeć słońca Przy kominku babcia siwa Coś mamrocze, głową kiwa Dając dziatwie pouczenia O rozkoszach chędożenia. Których i Wam czytelnicy Autor tej powiastki życzy! niezla bajeczka Pizdolina niewyzyta che che ja bym ja zaspokoil ;P ;O Jeżeli czytaliście utowry Moliera typu Skąpiec i Świętoszek, to zapewne były one w tłumaczeniu pana, który napisał tą bajkę: Tadeusz Boy- Żeleński Nowoczesna Sztuka Chędożenia Księga I Wspieraj mnie Muzo, jak ongi przed laty Wspierałaś Fredrę, kiedy poematy Pisał o piczce, sławiąc jej przymioty, Radząc jak można zdobyć wieniec złoty Jebura! Muzo, śpiewaj mi jak Fredrze, Niech pieśń twa w mózg mój się wwierci i wedrze, Niechaj całego uchwyci mnie w sidła, Abym przez Fredrę rzucone prawidła, e Sztuki Obłapianiaś czy też Pizdolonyz, Nowoczesnymi mógł opiewać tony. Gdy zechcesz milczeć jak Fredro bez ciebie, Dam sobie radę i niech pies cię jebie. Czego ci życzył i on, gdyz jak głupie Cielę milczała... ergo mam cię w dupie I już ubierać w poetyckie pienia Tę Nowoczesną sztukę chędożenia Zaczynam oto... Panowie i panie! Niech wszyscy wiedzą o tym, że jebanie To nieprzebrana wiedza, że to sztuka Iluż to mężczyzn w chędożeniu szuka Jedynej tylko chwili, aby zmysły Móc zaspokoić, gdy zaś chuj obwisły Nie może więcej chędożyć, niestety, Do spierdolonej wstręt czuje kobiety. Ileż to kobiet, ach ileż, któż zliczy, Pragnąć dogodzić tylko swojej piczy, We własnych nawet myślach się nie przyzna, Że tylko chujem jest dla nich mężczyzna, Że cała radość w twardej, długiej pycie, A nikt nie myśli o tem, że współżycie Kobiet i mężczyzn, tej odwiecznej spółki Nie od jedynej zależy pierdułki, Że chodzi o to, aby on i ona, Czy kochankowie, czy też mąż i żona Zakuci w wieczne małżeństwa okowy Zawsze dla siebie mieli pociąg płciowy. Mężczyzno! Wiele zależy od ciebie, Gdy chuj twój mądrze i z perfidią jebie, Zawsze się cipka do niego przywiąże I choć przypadkiem przy tym zajdzie w ciążę, Jednak wspaniałych wciąż pomna chędożeń Nie będzie płakać: Ach, ze mną się ożeń! Jak czynią panny, gdy je rozprawiczy Głupi mężczyzna, lecz ci swojej piczy Użyczać będzie ciągle, bez ustanku, Choćby twą miała zostać utrzymanką! O! nie tak łatwo obchodzić się z piczą, Niełatwo zdobyć ją, choć zasadniczo Każdą poteczkę jednak można zdobyć. Tylko... znać trzeba przeróżne sposoby! Więc jeśli gust masz ku nietkniętej szparce Wsadzić kutasa młodej pensjonarce, By ją na fale życia popchnac szersze, Musisz na sztuki ją brać czy na wiersze, Lub jako malarz sławić wdzięki śliczne, Wmawiać, że ciałko ma fotogeniczne, Które do filmu, aż się całe prosi. Niechaj przy tańcu czuje, jak się wznosi Twój twardy kutas, gdy niby niechcąco Wasze kolana splotą się i trącą. Potem znów dużo o jej fotografii Mów, że nikt w świecie lepiej nie potrafi Oddać jej wdzięków wspaniałych na kliszy, Że takie ciałko nie mroków i ciszy, Lecz światła żąda i że bez zawodu Mogłaby zostać gwiazdą Hollywoodu; Gdyby swe światu ukazała piękno W podziwie wszystkie narody uklękną. Wtedy bądz pewny, żeś złamał jej serce, Wnet się u ciebie zjawi w kawalerce I po przedwstępnych słowach spyta skromnie Ach... co też sobie pan pomyśli o mnie? Wówczas już działać z tą skromną dziewczyną Może za ciebie... gramofon i wino. Do tanga śliczna muzyka ją skusi, Przy czym ci kutas twardo sterczeć musi Tak, aby czuła się jak pod sprężyną. Potem całusów parę, potem wino, Potem znów taniec, w którym cicho, skrycie Podrażnij trochę niechcąco jej cyce, To całą dłonią, to tylko palcami, Nóżkę jej ściśniesz między kolanami; Na dół prowadząc jej rączkę co w dłoni Wciąż dzierżysz, nagle przytkniesz chuja do niej I wtedy... nie rób nic już z tego sobie... Zapyta ona A fe! Cóż pan robi? I... trzymać będzie już kutasa w ręce, Lub skromnie spuści oczęta dziewczęce, I rączkę cofnie, by za moment mały Niby przypadkiem, znowuż dotknąć pały. Wtedy już możesz, odważnie i śmiało, Choć delikatnie, rozebrać tę małą Choć już nie możesz powstrzymać swej pyty, Co chwila wpadaj w szalone zachwyty I mów jej Gdyby Srokowski cię mała Zobaczył, zanim napisał Kult ciała, Kult Byłby w wspanialsze słońce ubrał formy. Tymczasem zdejmij dziewczęce reformy I gdy ustami wśród drobnych utarczek Podrażnisz szyjkę jej świeżą i karczek Zdejmij koszulkę! Gdy ją w całej krasie Nagości ujrzysz, pomyśl o kutasie! Szelki rozepnij nieznacznie, by spodnie Nie gniotły chuja, aby mógł wygodnie Przez otworzone jednym szybkim gestem Guziki, cipce zawołać: tu jestem. Wtedy najczulsze szepcąc zdania, Nie zostaw chwili do opamiętania Lecz całuj, całuj ją całą jak wściekły, By pocałunki paliły ją, piekły. Usta i oczy, okolice brzuszka Leciutko przy tym nadgryzaj jej uszka Bo są kobiety, co dla tej pieszczoty W ogień by poszły, w czasie tej roboty Pomnij byś twardą i sterczącą pałką Wciąż się katulał po jej nagim ciałku. Potem, gdy cała będzie już jak wrzątek, Ustami zbliżaj się do jej cycątek I tu zatrzymaj się długo. Dokoła Wędruj ustami, tak jak krąży pszczoła Dokoła kwiatu, zanim jej użyczy Kielich najsłodszej wspaniałej słodyczy. Wszędzie zatrzymuj się na moment krótki, Lecz gdy różowe wezmiesz w usta sutki Pomnij, że one właśnie są kielichem Dającym słodycz, więc w natchnieniu cichem Ssij je namiętnie i długo, czasami Najdelikatniej gryząc je zębami. Nie myśl, że wtedy w tej rozkosznej męce Mają bezczynnie spoczywać twe ręce. Jedną podtrzymuj całowane cyce, Mnij je i głaskaj, drugą poślij skrycie Tam gdzie figowy liść noszą aniołki. Wplataj palcami się między kędziorki, Które skrywają cipkę pensjonarki, I wskazującym palcem zwierzchu szparki Zacznij poruszać! Wtedy twa bogini Bez namawiania sama tak uczyni, Aby twój kutas znalazł się w jej ręku, Tarmosić zacznie nim silnie panienka, Więc bacz gdy czujesz, że sperma już goni Z jajec, byś wyrwał go wtedy z jej dłoni, I się nie spuścił przedwcześnie za chwilę Jej rączka sama wróci ku twej żyle. A teraz, kiedy przepyszne jebanie Masz zapewnione, gdy już czeka na nie Jej drżąca piczka... Tu się cała sztuka Zaczyna: Bo jeśli tytułu nieuka Nie pragniesz zyskać, a chcesz tę dziewczynę Nie raz chędożyć, kwadrans czy godzinę, Lecz chcesz by twoją została kochanką, Nie myśl tym razem jeszcze o... jej wianku. Choćby ci kutas wściekał się i palił, Głupiec na pannę cielskiem wnet się wali I już nie bacząc czy płacze, czy krzyczy Jego bogdanka, cipkę rozprawiczy. I cóż za korzyść? Gdy do wąskiej szpary Wejdzie od razu kutas dużej miary, Dziewczę nabierze wstrętu choćby z bólu Do dalszych pieszczot. Ci co tak pierdolą I z psychologią wcale się nie liczą, Niech pożegnają się z tą młodą piczą. Pójdzie już ona pod innego chuja, Co namiętności lepiej w niej rozbuja! Ty zaś gdyś mądry, wiedz o tym mój panie, Że skarbem kobiet bywa zaufanie. Kiedy dziewica ciebie się ni boi, Kiedy ci ufa, choć czuje, że stoi Kutas ci ciągle, kiedy wie tym samym, Żeś ni brutalem nie jest ani chamem, Że jej nie gwałcisz, chociażbyś mógł zgwałcić, Wtedyś ją zdobył naprawdę! Już kształcić Możesz ją dalej w miłości arkanach, Aż przewertujesz calutki almanach Kiedy po pierwszym seansie do domu Przyjdzie to dziewczę, ni hańby, ni sromu Nie będzie czuło, ni wstydu, ni żalu, Przeciwnie, myśli jej ciebie pochwalą, Jaki on grzeczny, rycerski, przymilny Ach, ileż w sobie on woli ma silnej, Że mnie nie zgwałcił, choć mu pyta stała, Ach gdybym była tak przedtem wiedziała, Że nie koniecznie mężczyzn bać się trzeba, I że nie każdy pragnie zaraz jebać, Byłabym przedtem już była u niego Ileż rozkoszy może być bez tego Rozprawiczania, jak je pospolicie Zowią mężczyzni... jak przykrym jest życie! Dumna więc z tego, że dotąd prawiczką Jeszcze została... i bawiąc się piczką, Zasypia pewna, że od niej zależy, Kiedy ci odda ją i śni, że dzierży Twego twardego kutasa w rączętach. Tymczasem ty już trzymasz ją w swych pętach, Bo po raz drugi już zupełnie śmiało Przyjdzie do ciebie, jakby rozumiało To samo przez się! Wtedy rozbieranie O wiele łatwiej już pójdzie, lecz dla niej Miej niespodziankę (zawsze coś nowego Lubią kobiety) więc się do gołego I ty też rozbierz! Tym razem już więcej Całuj jej cyce, mocniej i goręcej, A ułożywszy ja na miękkim łóżku, Chujem wciąż głaskaj ją po udach, brzuszku, Baw się jej jędrnym jedwabistym zadkiem, Niby nie widząc jak ona ukradkiem Przez palce pytę twoją podgląduje. Dla młodych dziewic zawsze bowiem chuje, O których każda mila myśli, czyta, To wielka nowość terra incognita. Tymczasem palce twoje jak klawisze Niechaj w grę nerwów przemieniają ciszę Jej dziewczęcego ciałka, niech po plecach Jeden przejeżdża, co strasznie podnieca, Drugi niech merda u cycątek sutka, A ten od pleców, co bawi tam krótko, Niechaj po udach dreszcz rozbudza słodki I powolutku zbliża się do potki, Która rozwarta trochę już w tym czasie, Mazy bez przerwy o twoim kutasie. Chuj niech wciąż szturcha jej rozwarte nózie, Usta miej wtedy wtłoczone w jej buzię I wiedz (bo nie wie o tym tylko ciołek), Że męski język to nie martwy kołek, Lecz wielki sztukmistrz, co wielkie usługi Niesie w miłości, to prawie chuj drugi, Jak drugą cipką są wargi niewieście, Więc niechaj język podniebienie pieści I pośród tego rozkosznego scherca Niech się jej w buzię wciąż wkręca i wwierca, Niechaj koniuszkiem swawolnie, poważnie Na przemian wargi w jej buzi podrażni. Kiedy się wbije zdaje się dzieweczce, Że to już kutas siedzi w jej poteczce. I coraz głębiej wbija się do szparki, Gdy zaś łaskocze wargi wtedy ciarki Przechodzą pannę na myśl przewspaniałą, Jaką by rozkosz miało młode ciało, Jaki by moment przeżyło szczęśliwy, Gdyby twój język szorstki i ruchliwy W taki sam sposób... ach tu aż dziewica Przestaje myśleć, ogniem palą lica. I znów się piczka troszeczkę rozchyli, W najdogodniejszej tej dla ciebie chwili Rozłóż jej nóżki i twardym kutasem Łaskotaj wargi jej cipki, a czasem Na chwilę tylko i to całkiem płytko Udaj, że wjeżdżać chcesz już w głąb swą pytką, Lecz wnet się cofnij, bo lepiej w gościnę Być zaproszonym, niż zdziwioną minę U gospodarza widzieć, co się wzburza Że nieproszony intruz wpadł jak burza! Najlepsza rozkosz, gdy się jej pomału Zażywa, więc też choć Ach, bierz mnie całąś, Usłyszawszy z ust jej, nie jeb tej poteczki. Lepiej się poświęć i spuść do chusteczki, Co w pogotowiu leży pod poduszką. Nie przestań jednak bawić się dziewuszką, Gdy chuj ci zmięknie, przeciwnie, nachalniej Pięść ją i całuj. Idz do umywalni, Potem na chwilę i pytkę caluśką Wymyj dokładnie, gdy zaś z czystą kuśką Wrócisz do łóżka, niby wyczerpany Na wznak się połóż... jest to podstęp szczwany, Gdyż teraz rola się zmienia i ona Całować zacznie ciebie, zadziwiona Na chuja zerkać będzie, co się stało, Że nagle wszystko tak dziwnie zmalało! Że tak się nagle pokurczyła pyta, Co taka twarda była, wyśmienita. I zachwycając się twoją budową Zacznie całować miejsce to i owo. A że wciąż silnie rozdrażniona będzie Szepnie ci czule Całuję cię wszędzie. Teraz nareszcie wyjaśnić mi trzeba, Dlaczegom dotąd nie radził ci jebać! Nie sztuka zdobyć samą tylko piczę, Lecz sztuka wszystkie uzyskać słodycze Kobiece, wszystkie są miliony warte. Otóż wśród kobiet przynajmniej trzy czwarte Bez względu na ich klasę czy też nację, Mają wrodzoną już predestynację Ustami pieścić całego kutasa. We Francji zwłaszcza kobiet cała masa Ten kult uprawia, tam więc też kobietki Są mistrzyniami tak zwanej minetki. O śliczna sztuko minetki, gdyś chuju Raz poznał co to znaczy, gdy całują Całego ciebie usta białogłowy, Wściekać się będziesz z radości... Wymowy Tych pieszczot pióro żadne nie jest w stanie Oddać! Zadaniem twoim jest mój panie, Gdy chcesz je poznać (sekret ci tu zdradzić) Trzeba raz tylko pannę doprowadzić Do tego, aby choćby się wzdragała, Z początku tylko raz pocałowała Twą kuśkę, którą poprzednio się godzi Wymyć w kolońskiej najdokładniej wodzie. Resztę już zostaw najzupełniej śmiało Jej intuicji kobiecej. Pomału Całując ciebie całego wśród chuci Żądz rozbudzonych, jej buzia powróci Do twego chuja, strasznie się zadziwi, Że tym całusem zmarłego ożywi. W jej buzi, w oczach, chuj zmięty wyrośnie, Więc go całować będzie tym radośniej. Jakiż to moment będzie dla niej miły, Gdy pod ustami poczuje jak żyły Pęcznieją ciągle i jak pyta żywa Sama się pręży i rozkosznie kiwa Różową główką, co ma w środku dziurkę. Już teraz sama ściągnie w dół tę skórkę, Co koniec chuja tak miękko otula I o policzek pytę wykatula, Sama też będzie na różne pomysły Wpadać, by kutas nigdy nie był zwisły (I wtedy nigdy też on ci nie uśnie), To go ustami lekko tylko muśnie, To znów w miłosnym upojeniu dzikim Dokoła główki przejedzie językiem, Przyczem jej rączka coraz bardziej mądra Zsunie się niżej i popieści jądra. Wtedy się spuścisz, chociaż byłeś głazem, Lecz nigdy nie spuść się za pierwszym razem Do ust dziewczynki! W momencie krytycznym Ucieknij z buzi z szlochem spazmatycznym. A jeszcze kiedy będziesz tłumił szlochy, Niewieści umysł ciekawy jest i płochy Już będzie myślał: co też to tam było? A może właśnie byłoby mi miło Trzymać go wtedy w ustach, gdy speszony Uciekł? Choć ładnie było z jego strony, Że delikatnie cofnął się. Nauka Skończona, końca odgadnąć nie sztuka Za trzecim razem już jej buzia mała Z chuja, jak cukierek, spermę będzie ssała. Księga II T e wszystkie rady tylko się do piczek Stosują młodych, naiwnych prawiczek. Jeśli zaś zdobyć chcesz wianek niewieści Panny, co lat ma około trzydzieści, I co o wszystkim na pamięć wie wiele, Tę brać już musisz nie na duperele, Poezje, artyzm, zawracanie głowy, Lecz na poważne, celowe rozmowy. Tej zacofanej pannie tłumacz przeto, Że nigdy nie chciałbyś zostać kobietą, Że my mężczyzni nieograniczoną W miłości wolność mamy, i że żoną Dopiero panna musi zostać, aby Miłości poznać przecudne powaby, Że życie dziewcząt musi być przeklętem, Gdy każą czekać jej z temperamentem. Aż mąż się zjawi! Że w wdzięki bogata I krwią kipiąca, nieraz długie lata, Czeka daremnie tęskniąc nieustannie Ach, gdybym panną byłś Tak mów tej pannie Najmłodszych lat bym nie zmarnował wcale Jeszcze tam znajdzie się w niej jakieś aleś, Lecz już przyznała tobie rację w duszy, Już, choć się burzy, i w niej coś się kruszy A nuż się nigdy nie doczekam męża? Pomyśli sobie i wnet przezwycięża Swą dawną skromność. Podczas jej wahania Niech twa wymowa czary jej odsłania Cudnej miłości. Słów pięknych nie żałuj A przytem tul ją i całuj i całuj. A gdy obejmiesz ją, niech dobrze czuje, Że warto z twoim zapoznać się chujem. Niech stoi ciągle, kiedy ją przyciskasz, Na tym nie stracisz nigdy, jeszcze zyskasz. W tym bowiem wieku panna jest jak słoma, Chuj twój zaś iskrą, gdy pieszczot łakoma Czuje tę iskrę pod sobą, już płonie. Stęskniona cipka tęskni i lgnie do niej. Pamiętaj o tem, że ma lat trzydzieści, Że kilkanaście lat już się w niej mieści Za męskim członkiem straszne pożądanie, Że wprawdzie kutas jest nowością dla niej, Bo przez wstyd cipki mu swej nie oddała, Lecz o jebaniu masę już słyszała; Wie przecież dobrze od swych koleżanek, Jakim jest jednej mąż, drugiej kochanek, I ile razy który, którą pieści, Tak łatwo wierny jest umysł niewieści Że jedna drugiej wierząc w przyjaśń wielką, Skrycieś wyjawi tajemnicę wszelką, Tej pannie przeto, nie samą mądrością Imponuj, ale najbardziej męskością. Niech ciągle chuja czuje ta panienka, Mów, że ją ciągle nosiłbyś na rękach, Że twych rywali siekałbyś, szatkował, Że wciąż byś pieścił ją i wciąż całował. Gdy trochę zmięknie z całkiem skromnym gestem Pod jakimkolwiek zaproś ją pretekstem Do pomieszczenia swego, powód płytki Może być całkiem, niby masz zabytki Jakieś po dziadkach: wazę, porcelanę, Czy coś innego, sposoby to znane, Ale konieczne, to pewne jest bowiem, Że oglądanie ani jest jej w głowie, Że wie dokładnie co jej proponujesz. I gdy dojrzała już się wtedy czuje, Aby móc ulec (o czem i ty panie Masz chyba przedtem wyrobione zdanie), Przyjdzie do ciebie! Wówczas już jej ciało Do ciebie pewnie będzie należało, Gdy próg przekroczy Już jakbyś ją jebał, Lecz i tu wiele ostrożności trzeba, Gdyż ją traktować musisz i jej szparkę Tak jak młodziutką całkiem pensjonarkę, O której w pierwszym czytałeś rozdziale. Zapomnij wtedy o dzikim zapale, Nie bądz gwałtowny, za męski, za szybki. Za pierwszym razem jej stęsknionej cipki Nie rozprawiczaj, niechaj jeszcze pości, A gdy kutasa już w rzeczywistości Nie z opowiadań pozna... jaki długi Twardy i piękny, nawet już w dzien drugi, Przyjdzie do ciebie... wtedy już nie czekaj, Tylko ją pieść, całuj, troszkę niby zwlekaj, Lecz że się wściekać będzie już jej picza, Najdelikatniej piczę rozprawiczaj. Ona już sama, wstydliwie, pomału, Szepnie ci czule ach, ach, bierz mnie całąś. Księga III Jeszcze jest w końcu kobiet trzy rodzaje. Z tymi się jednak radę łatwiej daje. Przeważnie z nimi bywa proces krótki, Są to: mężatki, wdowy i rozwódki. Zacznę od pierwszych, bo to najtrudniejsze, I z wszystkich kobiet najniebezpieczniejsze, Jako że w trójkę flirt jest zwykle przykry. Tu trzeba prawo stosować mimikryś Jak u owadów, ten sposób, mój panie, Sposób wspaniały to... upodobanieś Polega na tym, że kiedy już spotkasz Mężatkę, której przewspaniała potka Podoba ci się w myślach, gdy ją jebać Pragniesz koniecznie, na gwałt, wtedy trzeba Zmienić się całkiem, aż do niepoznania. Musisz jej wszelkie znać upodobania, Zwyczaje, gusty, marzenia, nawyczki, Ile mniej więcej trzeba dla jej piczki Namachów machnąć i wszystkie zwyczaje Przejąć na siebie, niechaj jej się zdaje, Że nie istnieje na świecie mężczyzna, Który tak na niej dokładnie się wyzna Jak ty, że wspólne macie wszystkie gusta, Że ją oceniasz (kobieta jest pusta Każda), że rację przyznasz jej co rzadko U mężczyzn bywa i w każdym wypadku Wierz jej, że mąż jej nie rozumie wcale, Kochaj jej koty, kapelusze, szale, Kobiety tego słuchać bardzo rade, Potrój w jej mężu każdą małą wadę, Którą u niego spostrzegła i tobie Opowiedziała, wzdychaj przy tem sobie, Aby myślała, żeś ty inny zgoła... Mów, że pracować chciałbyś w pocie czoła Jak chłop u pługa, jak byk, czy też wałach, By ona wszystko u stóp swoich miała! O przyjaciółkach jej, tak chytrość każe, Mów, że we wszystkim nie jest im do twarzy I mów, (choć nieraz bierze cię cholera) Że tylko ona z gustem się ubiera. W ten sposób jeno bardzo zatwardziała Mężatka nabrać by ci się nie dała. Są to wyjątki, a tych bardzo mało, W małżeństwie przecież szybko z ideału Mąż się zwyczajnym staje śmiertelnikiem, Wady ma każdy, i on ma pewnikiem, Lecz te co przedtem nieznaczne się zdają, W małżeństwie szybko się wyolbrzymiają I wnet w pożycie wprowadzają zamęt. Choćby największy mąż miał temperament, Nie będzie jebał co dzień własnej żony, Musiałby bardzo być ograniczony Lub niewybredny, gdyby na obiedzie Proszonym, zawsze brał na przykład śledzie, A pozostawił szynki czy sardynki. O chuja proszą się śliczne dziewczynki I obiecują dać rozkosz bez miary, A on ma wkładać go do jednej szpary? Gdyby zaś nawet ochoty nie zdradzał, Ograniczona jest kutasa władza. Gdy wręcz przeciwnie, cipka rozbudzona Zawsze i wszędzie jest nienasycona. Jeśli zaś twoja wybrana mężatka Tęskni za chujem, bo jej mąż nie zatka Codziennie piczki lub by choć bez zdrady Odkrywa w mężu swym przeróżne wady, A w tobie widzi ideał, sumienie (Które u niewiast nie jest w wielkiej cenie) Łatwo oszuka i wnet będzie twoja. Jeśli mężatkę masz już w swym pokoju, Nie stosuj mojej poprzedniej metody, Tej do prawiczek, pensjonarek młodych; Kiepem byś został, a to przykro przecie, Nie przyszła by już nigdy za nic w świecie Znowu do ciebie, zowiąc cię idiotą. Wiedz, że jedynie przyszła do cię po to, Abyś ją jebał, że innych zamiarów Nie miała Jebał tak jak pułk huzarów, Jak byk, jak ogier. Gdy więc próg przekroczy, Możesz jak wariat, jak dziki przyskoczyć, Wpół ją uchwycić, wbić się w usta, w wargi, Nieczuły wcale na fałszywe skargi: Com ja zrobiła?... Co pan myśli sobie! Całuj ją strasznie i pieść cyce obie, Ale przez suknie... Jest wielka różnica W postępowaniu tu, a przy dziewicach. Prawiczka, jeśli już próg twój przestąpi, Oglądać ciałka tobie nie poskąpi, To dla niej nowość, coś jak u bachora Z przeciwną płcią zabawa w doktora, Albo zabawa druga: W tatę mamę, Kiedy się dzieci pozostawi same. Mężatka jeszcze niby z swem sumieniem Walczy, chce gwałtem, abyś miał ją w cenie, Więc też na pózniej zostaw rozbieranie. Kutasa widzieć, to nie nowość dla niej. Ty wolisz także wpierw jebać niż patrzeć, Szepcąc jej w uszko słówka jak najrzadsze, I wciąż całując oczy, usta, uszka, Nieznacznie zbliżaj się ciągle do łóżka. Ona nie powie na to nic, bądz pewny, Całusów dając tobie deszcz ulewny, Potem od razu ją przewróć na łożę, Lub na kanapę, co wygodniej może, Suknia do góry, spodnie na dół, szybko, Minutę tylko pobaw się jej cipką I jeb jak wściekły, jeśli zaś mój miły (A to potrzeba) masz ku temu siły Gdy raz się spuścisz nie wyjmuj kutasa. Niech ci nie mięknie całkiem, lecz niech hasa Dalej w poteczce, niech zostanie w środku, Aż znów stwardnieje i obracać potkę Zacznie na nowo wówczas z spermy strugą Nową poczekać możesz bardzo długo; Jeśli poczujesz, że już z jąder goni, Wyjmij kutasa i przytrzymaj w dłoni Potem znów wracaj i wal z całej siły Dla dziewic krótki stosunek jest miły, Bo jest bolesny, lecz dla doświadczonych Cipek najlepszy byłby nieskończony. Księga IV Zostały jeszcze rozwódki i wdowy. Z nimi najłatwiej u nich chleb gotowy. Jak stare jakieś powiada przysłowie, Łatwiej jak innym zawrócić im w głowie. Jeśli w dodatku twa piękna wybrana Jakiś czas dłuższy nie była jebana, Łatwo ją zdobyć, każda bowiem potka, Gdy już dostała raz chuja do środka, Tęsknić już będzie za nim całe życie, Zawsze o twardej marzyć będzie pycie. Wyjątek tylko stanowią kobiety, Które to, zdarza się nieraz niestety, Głupcy mężczyzni do chuja zrazili. W najsubtelniejszej bowiem właśnie chwili Dla kobiet, w nocy poślubnej jak chamy Rozprawiczali brutalnie swe damy, Brudząc nikczemnie szaty ideałów, Jakby w małżeństwie czasu mieli mało, Aby swe żony nauczyć tęsknoty Za męskim członkiem, tu nie mówię o tych, Gdyż te zrażone są na całe życie, Lecz inne wszystkie marzą o tym skrycie, O tęgich chujach, które by jebały Samotne cipki ich przez żywot cały. Przy wdowach przeto, jako też rozwódkach, Nić się sympatii bardzo łatwo utka, I choć mimikryś także trzeba prawo Stosować do nich, lecz z jebania sprawą Najmniej się zawsze miewa ceregieli Ze wszystkich kobiet, czasem tylko strzeli Którejś do głowy, aby się opierać, Myśl taka jednak nigdy nie jest szczera, Ni długotrwała, zawsze chuj ją nęci, Bo jej poprzedni pozostał w pamięci. Grożą ci wprawdzie, lecz wyjście możliwe Masz jeszcze, żadnej bowiem nieszczęśliwej Wtedy już nie ma, przeciwnie, ty schnącej Z tęsknoty cipce, w sprawie tryskającej Przyniosłeś szczęście. Morał Najważniejsza rada, Którą na koniec dlatego wykładam: Nie chodz do kurwy, chociażbyś z pragnienia Usychał, tego czarciego nasienia Unikaj zawsze, choćby kapucyna Przyszło ci urżnąć, z nimi nie zaczynaj. Wiedz, że kloaką jest kurewska potka, Że chuja wsadziłbyś jak do wychodka, Bo każdy, nawet najwstrętniejsze chuje, Jak do kanału, z chuja do niej pluje, A chuj twój godny jest chyba salonu. Jakżebyś potem mógł puścić się z żoną I do jej czystej, rozkosznej poteczki Wsadzać brudasa, co z śmierdzącej beczki Pił świńską rozkosz. Z tej ohydnej misy Wyniesiesz trypry, szankry, syfilisy, I jako człowiek będziesz upodlony. Czy dla kochanki, czyli też dla żony Tak dla mężatki, jak dla wdowy, panny, W czystości chowaj chuja nienagannej, Myj więc go co dzień, by się ser nie tworzył, A będziesz zdrowo i długo chędożył. Przez przypadek dodałem dwa razy to samo zief |
||||
Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Ups! Baby! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||