ďťż
Ups! Baby!
og. Sueno del Lunar
 
jak złamać hasło do konta na moviestarplanet ?
Wiersz KrĂłtki
7x06 "Do the wrong thing"
KALENDARIUM KURSÓW WATSU 2016
salon kosmetyczny w Poznaniu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl

  • Ups! Baby!

    Ostatnio wykazaliśmy się pisząc własny poemat, teraz pora na zapoznanie się z twórczością zawodowców.
    Na początek coś związanego z moją rangą:

    Julian Tuwim

    "Sprzeczka z żoną"

    Lojalnie mówię do żony:
    "Małżonko, jestem wstawiony".

    Odrzekła z pogardą: "Błazen!
    Uważam, że jesteś pod gazem".

    Mówię: "Przesady nie lubię.
    Przysięgam ci, że mam w czubie".

    Powiada: "Kłamiesz, kochany.
    Twierdzę, że jesteś pijany".

    "Nie przeczę - mówię - żem hulał,
    Lecz jam się tylko ululał".

    Odrzekła: "Łżesz jak najęty.
    Po prostu jesteś urżnięty".

    "Ja - mówię - nic nie skłamałem;
    Do prawdy, pałę zalałem".

    "Kłamstwo - powiada - co krok!
    Jesteś urżnięty w sztok".

    "Oszczerstwo! - oświadczam z gestem
    - Pijany jak bela jestem".

    "Baranek - krzyczy - bez winy!
    A kurzy mu się z czupryny".

    Wyję: "Niech pani przestanie!
    Ja jestem w nietrzeźwym stanie".

    "Łżesz - mówi znów - jak najęty!
    Trynknięty jesteś, trynknięty!"

    "Nieprawda - ryknąłem na to
    - Ja jestem pod dobrą datą!"

    "Gadaj - powiada - do ściany,
    Wiem dobrze: jesteś zalany!"

    "Jędzo - szepnąłem - przestaniesz?
    Ja - zryty jestem! Ty kłamiesz!"

    Godzinę trwała ta sprzeczka,
    Aż poszła na wódkę żoneczka.

    A ja, by się nie dać ogłupić,
    Także poszedłem się upić.



    Aleksander Fredro

    Bajka o królewnie i trzech braciach (od lat 18)

    Mrok wieczorny - babcia siwa
    przy kominku głową kiwa.
    Nos jak haczyk, - okulary,
    Coś tam mruczy babsztyl stary.
    Snuje bajdy niestworzone,
    O królewnie Pizdolonie,
    O trzech braciach jak niewielu,
    O matuli ich z burdelu,
    Opowiada stare dzieje...
    A na dworze wicher wieje.

    Siądzcie społem panny, smyki,
    Młodojebce, stare pryki
    I nadstawcie dobrze uszy!
    Choć na polu śnieżek prószy.
    W domu ciepło i wygodnie...
    Zostaw pan w spokoju spodnie!
    Bo zawołam zaraz Mamy!...
    Sza! Uwaga! Zaczynamy!

    Za morzami, za rzekami,
    Za lasami, za górami,
    Żył przed bardzo wielu laty,
    Król potężny i bogaty,
    Dobrotliwy, szczodrobliwy,
    Ale bardzo nieszczęśliwy,
    Ciągle smutny i zmartwiony
    Z winy córki Pizdolony,
    Co choć bardzo piękna, miła,
    Lecz nadmiernie się kurwiła.

    A dawała bez wyboru
    I rycerzom, panom dworu,
    I kucharzom, i kuchcikom,
    Giermkom, ciurom, pisarczykom,
    Na leżąco, na stojaka,
    W dupę, w cycki i na raka.
    Czy na dworze, czy w salonie,
    Czy w klozecie, czy na tronie,
    W każdej chwili, w każdym czasie
    Wciąż myślała o kutasie.

    Próżno mówił jej król stary,
    Że we wszystkim trzeba miary,
    Nie wypada bowiem pannie
    Dawać dupy bezustannie.

    Na nic się to wszystko zdało,
    Wciąż jej chuja było mało
    I na całym króla dworze
    Nikt chędożyć już nie może.
    Wszyscy byli rozjebani.
    Nawet księżą kapelani.
    Raz ją tak swędziała dupa.
    Że zgwałciła aż biskupa,
    A gdy ten ją zdupczył marnie
    - Poszła dawać pod latarnię.

    Aż do tego doszło wreszcie,
    że z burdelów wszystkich w mieście
    Od kurewskiej całej nacji
    Przyszły kurwy w delegacji.
    Ta najbardziej rozjebana,
    Padłszy przed nim na kolana,
    Z trudem tłumiąc rzewne łkanie
    Rzekła: Królu nasz i Panie!
    Ty panując od lat wielu
    Ojcem byłeś dla burdelu.
    Burdelowy cech upada
    Kurwom grozi dziś zagłada!
    Upadają obyczaje!
    Twoja córka dupy daje!
    Na ulicy bez pieniędzy,
    Przez co wpycha nas do nędzy.
    Nikt nas dziś już nie pierdoli,
    Bo darmochę każdy woli!
    A więc najjaśniejszy panie,
    Sprawiedliwość niech się stanie!

    Król na łzy kurewskie czuły,
    Kazał dać ze swej szkatuły
    Każdej kurwie po dukacie...
    Po czym zamknął się w komnacie
    W nocy zaś przywołał swego
    Astrologa nadwornego,
    By ten patrząc w gwiezdne szlaki
    Znalazł wreszcie sposób jaki,
    By królewnę można było
    Dobrowolnie, czy też siłą
    Wrócić znów do cnoty granic,
    A gdy to się nie zda na nic,
    Niech przynajmniej w swojej sferze
    Obłapników sobie bierze...

    Więc astrolog wziąwszy lupę,
    Zajrzał raz królewnie w dupę,
    Dwakroć cyrklem pizdę zmierzył,
    Po czym zamknął się w swej wieży.
    Tak był w pracy pogrążony,
    Taki przy tym roztargniony,
    że szukając prawdy na niebie
    W roztargnieniu srał pod siebie.
    Kręcił, wiercił teleskopem,
    Wreszcie wrócił z horoskopem
    I rzekł: Smutną wieść, niestety
    objawiły mi planety,
    Że królewny nic nie wstrzyma.
    Na jej szał lekarstwa ni ma!
    Chyba, że się znajdzie jaki,
    Tęgi jebak nad jebaki,
    Który ją tak zerżnie pięknie,
    Że królewnie picza pęknie!
    Żywym ogniem się zapali,
    Na kawałki się rozwali.
    Wtedy będzie pizdolona
    Z czaru swego wyzwolona!
    I znów stanie się prawiczką
    Z malusieńską, ciasną piczką.

    Król, choć płakał ze zmartwienia,
    Zamknął córkę do więzienia,
    By się więcej nie puszczała.
    Tam codziennie dostawała,
    Prócz świetnego utrzymania,
    Tysiąc wiec do brandzlowania,
    Wazeliny beczkę całą.
    Lecz jej tego było mało.
    Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
    To za mało dla mej piczy!

    Wszystkim było ogłoszone
    Że kto zbawi Pizdolonę
    Ten dostanie ją za żonę
    I podzieli się królestwem
    by raz skończyć z tym kurestwem...

    Więc zjeżdżają się jebacze,
    Czarodzieje, zaklinacze,
    I rycerze, królewicze,
    By królewnie zerżnąć piczę!
    Każdy swoich sił próbuje,
    Lecz choć tęgie mieli chuje
    Na nic się to wszystko zdało,
    Bo królewnie wciąż za mało.

    Król gdy widział co się dzieje
    Stracił całkiem już nadzieję,
    Płakał, martwił się dzień cały
    Aż mu jaja posiwiały
    Bo już siwy był na głowie.

    A tymczasem heroldowie
    Wieści dziwne rozgłaszali
    Coraz dalej, dalej, dalej...
    Aż dotarły hen daleko,
    Gdzie za siódmą górą, rzeką,
    Stała sobie mała chatka,
    W niej mieszkała stara matka
    Wraz z synami swymi trzema,
    Którym równych w świecie nie ma.

    Każdy dzielny, tęgi, zwinny,
    ale każdy z nich był inny
    I w tym nie ma nic dziwnego:
    Każdy z ojca był innego,
    Bo w młodości swojej czasie
    Matka strasznie puszczała się.
    Była stróżką przy burdelu
    I kochanków miała wielu.

    Syn najstarszy miał chuj długi
    I gruby na kształt maczugi,
    A po bokach jego były
    jak postronki - grube żyły,
    Jakieś sęki, jakieś guzy -
    Jaja miał jak dwa arbuzy!
    A że ciągle mu bez mała
    ta ogromna pyta stała,
    Chujogromem go nazwano.

    Pizdoliza nosił miano
    Syn następny, bo lizanie
    Stawiał wyżej nad jebanie,
    I nie było mistrza w świecie,
    Co by sprostał mu w minecie.

    Cieszą matkę takie dzieci,
    Lecz niestety - smuci trzeci,
    Który rodu był zakałą,
    Bo miał kuśkę całkiem małą,
    A cieniutką na kształt glizdy
    I nie palił się do pizdy.
    Dobrze, gdy z matczynej woli
    Raz na miesiąc popierdoli.
    A że mało tak obłapia,
    Bracia mieli go za gapia.
    No i matka nawet czasem
    Nazywała go Głuptasem.

    Tak im słodko życie idzie,
    Ani w zbytku, ani w biedzie.
    Starsze bowiem dwa chłopaki
    Zarabiali w sposób taki,
    że pobożne, starsze panie
    Brały ich na utrzymanie.
    A i matka, chociaż stara,
    Też dawała za talara.
    Tylko trzeci syn - wyskrobek
    Wypinał się na zarobek.
    Że nie udał się niewiastom,
    Dawał dupy pederastom
    I ku wielkiej matki złości
    Nie brał nic od swoich gości...

    Tak im się więc dobrze żyło,
    I wygodnie, dobrze, miło.
    Aż dotarła i w ich strony
    Wieść o losie Pizdolony.
    Na zarobek więc łakoma
    woła matka Chujogroma
    I tak rzecze: Ty, mój synu
    Id?! Dokonaj tego czynu!
    Gdy spierdolisz Pizdolonę
    To dostaniesz ją za żonę.
    Pół królestwa twoim będzie!
    Tak królewskie brzmi orędzie."

    Syn usłuchał rady matki.
    Zaraz włożył czyste gatki.
    Wymył chuja - i bez zwłoki
    Ra?no ruszył w świat szeroki...
    A gdy przybył do stolicy,
    Zaraz poszedł do ciemnicy
    Gdzie się świecą, rozkraczona,
    brandzlowała Pizdolona.

    Pyta dębem mu stanęła,
    Więc się ostro wziął do dzieła
    I za pierwszym sztosem leci
    Błyskawicznie drugi, trzeci,
    Czwarty, piąty - aż nareszcie
    Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście
    I utracił siłę całą -
    Lecz królewnie wciąż za mało!
    Tak był potem osłabiony,
    Że zleść nie mógł z Pizdolony,
    Aż musiały dworskie ciury
    ciągnąć go za dupę z dziury,
    I zanieśli omdlałego,
    Do szpitala zamkowego.
    A królewna ciągle krzyczy,
    Że to mało dla jej piczy!

    Prędko, prędko baśń się baje,
    Nie tak prędko kutas staje,
    Baśń się baje, czas ucieka,
    Chujogroma matka czeka,
    W końcu martwić się zaczyna -
    Że nie widać skurwysyna...

    Aż ją doszły straszne wieści...
    Powstrzymując łzy boleści,
    Pizdoliza do się wzywa
    I w te słowa się odzywa:
    - Bratu, rzecz to nie do wiary,
    Nie powiodły się zamiary.
    Kutas zmarniał mu, niestety -
    Id? więc ty, spróbuj minety!

    I Pizdoliz wnet bez zwłoki,
    Ruszył prędko w świat szeroki.
    W końcu zaszedł do stolicy.
    Tam się udał do ciemnicy,
    Gdzie się świecą, rozkraczona,
    Brandzlowała Pizdolona.

    Zaraz ją za piczę łapie
    I minetę tęgo chlapie
    Język jego na kształt węża
    To się spręża, to rozpręża,
    To się wije jak sprężyna,
    W pizdę wwiercać się zaczyna,
    To po wierzchu, to od środka.
    Kręci na kształt kołowrotka,
    To się zwija znów jak fryga,
    że gdy patrzeć - w oczach miga.
    Doba tak za dobą mija,
    On jęzorem wciąż wywija.
    Lecz z nim także to się stało
    Że utracił siłę całą.
    Więc i jego dworskie ciury
    ciągnęły za dupę z dziury,
    I wyniosły omdlałego,
    Do szpitala zamkowego.
    A królewna ciągle krzyczy,
    Że to mało dla jej piczy!

    Prędko, prędko baśń się baje,
    Nie tak prędko kutas staje,
    Baśń się baje, czas ucieka,
    Pizdoliza matka czeka,
    I już martwić się zaczyna -
    Bo nie widać skurwysyna...

    W końcu widząc, że nie wraca
    Myśli: Na nic moja praca...
    Biedna dola jest matczyna.
    Oto już drugiego syna
    Losy wzięły mi zdradziecko!
    Jedno mi zostało dziecko,
    I do tego całkiem głupie.

    Głuptas miał to wszystko w dupie.
    Raz spokojnie po jedzeniu
    Chciał pochrapać sobie w cieniu.
    Coś mu jednak spać nie daje,
    Coś go ciągle gryzie w jaje.
    Więc się prędko zrywa z trawy,
    W portki patrzy się ciekawy
    A tu się po jajach szwenda
    Niby chrabąszcz - wielka menda!

    Głuptas już rozpinał gacie,
    By ją zgubić w sublimacie,
    Gdy wtem menda nieszczęśliwa
    Ludzkim głosem się odzywa:
    Nie zabijaj chłopcze luby!
    Czemu pragniesz mojej zguby?
    Menda też stworzenie boże,
    Że inaczej żyć nie może
    I że czasem w jajo utnie -
    Nie gubże jej tak okrutnie!?
    Głuptas to serca bierze,
    Myśli sobie: Biedne zwierzę,
    Że mnie utniesz, cóż to złego?
    Przecież nie zjesz mnie całego...
    A pocierpieć czasem mogę
    Id? więc dalej w swoją drogę!

    A tu nagle menda znika
    I zmienia się w czarownika,
    Czarownika - czarodzieja,
    I do swego dobrodzieja,
    Co się w strachu z miejsca zrywa,
    W takie słowa się odzywa:
    - ?Że litości miałeś względy
    Dla bezbronnej, słabej mendy
    I żeś jej darował życie -
    Wynagrodzę cię sowicie.
    Dam ja ci wskazówki pewne
    jak spierdolić masz królewnę.
    Sił twych mało tu potrzeba
    Jest kondona - samojeba,
    Który ma tę dziwną siłę,
    Że gdy włożysz na swą żyłę
    I rozkażesz - on za ciebie
    sztos za sztosem ciągle jebie
    Czarodziejską mocą cudną!
    Ale zdobyć go jest trudno...
    Dupa strzeże go zaklęta,
    Na przechodniów wciąż wypięta,
    Z której mocą złego ducha
    Ustawicznie ogień bucha.
    I czy z bliska, czy z daleka,
    Żarem swoim wszystko spieka.
    I w tym mocnym, wielkim żarze
    Dupa się całować każe,
    Lecz gdy powiesz do niej słowa:
    - Niech się ogień w dupie schowa!
    Sama się pocałuj właśnie!
    - Wtedy ogień w dupie zgaśnie.
    I powoli, z dobrej woli,
    Kondon zabrać ci pozwoli.
    Za twą dobroć ja ci mogę
    Do tej dupy wskazać drogę.
    We? ten kłębek z sobą razem,
    On ci będzie drogowskazem!
    Rzuć na ziemię i id? wszędzie,
    Gdzie się kłębek toczyć będzie.
    Lecz pamiętaj zawsze święcie
    Czarodziejskie to zaklęcie!

    Tu czarownik, niby mara,
    Zniknł i rozwiał się jak para.
    Głuptas wstaje ucieszony,
    Bierze kłębek, rozbawiony,
    I nie mówiąc nic nikomu
    Po kryjomu znika z domu.

    Prędko, prędko baśń się baje,
    Nie tak prędko kutas staje.
    Głuptas idzie, nie ustaje,
    Coraz nowe mija kraje.
    Gdy stu granic minął słupy
    Zaszedł wreszcie aż do dupy,
    Z której ogień wieczny tryska.
    A podszedłszy do niej z bliska,
    Rozżarzonej nad pojęcie,
    Czarodziejskie swe zaklęcie
    Głuptas z całej siływrzaśnie:
    Sama się pocałuj właśnie!...
    Wtedy dupa zawstydzona,
    Puściła go do kondona.

    Więc z kondonem, ucieszony,
    Pędzi wnet do Pizdolony.
    A gdy przybył do stolicy,
    Zaraz poszedł do ciemnicy,
    Gdzie się świecą, rozkraczona,
    Brandzlowała Pizdolona.

    Wkłada kondon na kutasa
    I.. O dziwo! U głuptasa
    Chuj, co zawsze był jak z ciasta,
    Na olbrzyma się rozrasta!
    Na sto chujów się rozdziela
    Każdy gruby, jak ta bela,
    Każdy twardy, jak ze stali,
    Każdy długi na sto cali!
    Wszystkie chuje z całej siły
    Na królewnę się rzuciły,
    Każdy się jej w piczę wwierca,
    Każdy końcem sięga serca,
    Każdy jej się w piczy grzebie,
    Każdy jebie, jebie, jebie...
    Głuptas leży bez wysiłku,
    Czasem klepnie ją po tyłku
    Czasem w cycki pocałuje,
    A samojeb piczę pruje.
    Aż królewna Pizdolona
    Zchędożona, spierdolona,
    Ze zmęczenia ledwo żywa,
    Krzyczy: - Cipa się rozrywa!

    Takie przy tym tarcie było,
    Aż się w piczy zapaliło.
    By ugasić pożar ciała,
    Straż zamkowa przyjechała
    Z toporami, z bosakami,
    Sikawkami i kubłami,
    Słowem - z całym inwentarzem
    Używanym przy pożarze.
    I po długiej, ciężkiej pracy
    Ugasili ją strażacy.

    Tak została Pizdolona
    Z czaru swego wybawiona,
    I znów stała się prawiczką
    Z malusieńką, ciasną piczką.
    Głuptas dostał zaś w podziękę
    Pół królestwa i jej rękę.

    Król był taki ucieszony,
    Ze zbawienia Pizdolony,
    Że pomimo swej starości
    Kapucyna rżnął z radości,
    Tak się znowu poczuł młody
    Potem zaś wyprawił gody
    Głuptasowi z Pizdoloną -
    Mnie na gody zaproszono.
    Więc jak mówię, też tam byłam.
    Jadłam, piłam, pierdoliłam,
    Bawiłam się z nimi społem,
    Aż zasnęłam gdzieś pod stołem...

    Tu bajka dobiega końca
    Już za oknem patrzeć słońca
    Przy kominku babcia siwa
    Coś mamrocze, głową kiwa
    Dając dziatwie pouczenia
    O rozkoszach chędożenia.

    Których i Wam czytelnicy
    Autor tej powiastki życzy!

    niezla bajeczka
    Pizdolina niewyzyta che che
    ja bym ja zaspokoil ;P

    ;O



    Jeżeli czytaliście utowry Moliera typu Skąpiec i Świętoszek, to zapewne były one w tłumaczeniu pana, który napisał tą bajkę:

    Tadeusz Boy- Żeleński

    Nowoczesna Sztuka Chędożenia

    Księga I

    Wspieraj mnie Muzo, jak ongi przed laty
    Wspierałaś Fredrę, kiedy poematy
    Pisał o piczce, sławiąc jej przymioty,
    Radząc jak można zdobyć wieniec złoty
    Jebura! Muzo, śpiewaj mi jak Fredrze,
    Niech pieśń twa w mózg mój się wwierci i wedrze,
    Niechaj całego uchwyci mnie w sidła,
    Abym przez Fredrę rzucone prawidła,
    e Sztuki Obłapianiaś czy też Pizdolonyz,
    Nowoczesnymi mógł opiewać tony.
    Gdy zechcesz milczeć jak Fredro bez ciebie,
    Dam sobie radę i niech pies cię jebie.
    Czego ci życzył i on, gdyz jak głupie
    Cielę milczała... ergo mam cię w dupie
    I już ubierać w poetyckie pienia
    Tę Nowoczesną sztukę chędożenia
    Zaczynam oto... Panowie i panie!
    Niech wszyscy wiedzą o tym, że jebanie
    To nieprzebrana wiedza, że to sztuka
    Iluż to mężczyzn w chędożeniu szuka
    Jedynej tylko chwili, aby zmysły
    Móc zaspokoić, gdy zaś chuj obwisły
    Nie może więcej chędożyć, niestety,
    Do spierdolonej wstręt czuje kobiety.
    Ileż to kobiet, ach ileż, któż zliczy,
    Pragnąć dogodzić tylko swojej piczy,
    We własnych nawet myślach się nie przyzna,
    Że tylko chujem jest dla nich mężczyzna,
    Że cała radość w twardej, długiej pycie,
    A nikt nie myśli o tem, że współżycie
    Kobiet i mężczyzn, tej odwiecznej spółki
    Nie od jedynej zależy pierdułki,
    Że chodzi o to, aby on i ona,
    Czy kochankowie, czy też mąż i żona
    Zakuci w wieczne małżeństwa okowy
    Zawsze dla siebie mieli pociąg płciowy.
    Mężczyzno! Wiele zależy od ciebie,
    Gdy chuj twój mądrze i z perfidią jebie,
    Zawsze się cipka do niego przywiąże
    I choć przypadkiem przy tym zajdzie w ciążę,
    Jednak wspaniałych wciąż pomna chędożeń
    Nie będzie płakać: Ach, ze mną się ożeń!
    Jak czynią panny, gdy je rozprawiczy
    Głupi mężczyzna, lecz ci swojej piczy
    Użyczać będzie ciągle, bez ustanku,
    Choćby twą miała zostać utrzymanką!
    O! nie tak łatwo obchodzić się z piczą,
    Niełatwo zdobyć ją, choć zasadniczo
    Każdą poteczkę jednak można zdobyć.
    Tylko... znać trzeba przeróżne sposoby!
    Więc jeśli gust masz ku nietkniętej szparce
    Wsadzić kutasa młodej pensjonarce,
    By ją na fale życia popchnac szersze,
    Musisz na sztuki ją brać czy na wiersze,
    Lub jako malarz sławić wdzięki śliczne,
    Wmawiać, że ciałko ma fotogeniczne,
    Które do filmu, aż się całe prosi.
    Niechaj przy tańcu czuje, jak się wznosi
    Twój twardy kutas, gdy niby niechcąco
    Wasze kolana splotą się i trącą.
    Potem znów dużo o jej fotografii
    Mów, że nikt w świecie lepiej nie potrafi
    Oddać jej wdzięków wspaniałych na kliszy,
    Że takie ciałko nie mroków i ciszy,
    Lecz światła żąda i że bez zawodu
    Mogłaby zostać gwiazdą Hollywoodu;
    Gdyby swe światu ukazała piękno
    W podziwie wszystkie narody uklękną.
    Wtedy bądz pewny, żeś złamał jej serce,
    Wnet się u ciebie zjawi w kawalerce
    I po przedwstępnych słowach spyta skromnie
    Ach... co też sobie pan pomyśli o mnie?
    Wówczas już działać z tą skromną dziewczyną
    Może za ciebie... gramofon i wino.
    Do tanga śliczna muzyka ją skusi,
    Przy czym ci kutas twardo sterczeć musi
    Tak, aby czuła się jak pod sprężyną.
    Potem całusów parę, potem wino,
    Potem znów taniec, w którym cicho, skrycie
    Podrażnij trochę niechcąco jej cyce,
    To całą dłonią, to tylko palcami,
    Nóżkę jej ściśniesz między kolanami;
    Na dół prowadząc jej rączkę co w dłoni
    Wciąż dzierżysz, nagle przytkniesz chuja do niej
    I wtedy... nie rób nic już z tego sobie...
    Zapyta ona A fe! Cóż pan robi?
    I... trzymać będzie już kutasa w ręce,
    Lub skromnie spuści oczęta dziewczęce,
    I rączkę cofnie, by za moment mały
    Niby przypadkiem, znowuż dotknąć pały.
    Wtedy już możesz, odważnie i śmiało,
    Choć delikatnie, rozebrać tę małą
    Choć już nie możesz powstrzymać swej pyty,
    Co chwila wpadaj w szalone zachwyty
    I mów jej Gdyby Srokowski cię mała
    Zobaczył, zanim napisał Kult ciała, ‘Kult
    Byłby w wspanialsze słońce ubrał formy.
    Tymczasem zdejmij dziewczęce reformy
    I gdy ustami wśród drobnych utarczek
    Podrażnisz szyjkę jej świeżą i karczek
    Zdejmij koszulkę! Gdy ją w całej krasie
    Nagości ujrzysz, pomyśl o kutasie!
    Szelki rozepnij nieznacznie, by spodnie
    Nie gniotły chuja, aby mógł wygodnie
    Przez otworzone jednym szybkim gestem
    Guziki, cipce zawołać: tu jestem.
    Wtedy najczulsze szepcąc zdania,
    Nie zostaw chwili do opamiętania
    Lecz całuj, całuj ją całą jak wściekły,
    By pocałunki paliły ją, piekły.
    Usta i oczy, okolice brzuszka
    Leciutko przy tym nadgryzaj jej uszka
    Bo są kobiety, co dla tej pieszczoty
    W ogień by poszły, w czasie tej roboty
    Pomnij byś twardą i sterczącą pałką
    Wciąż się katulał po jej nagim ciałku.
    Potem, gdy cała będzie już jak wrzątek,
    Ustami zbliżaj się do jej cycątek
    I tu zatrzymaj się długo. Dokoła
    Wędruj ustami, tak jak krąży pszczoła
    Dokoła kwiatu, zanim jej użyczy
    Kielich najsłodszej wspaniałej słodyczy.
    Wszędzie zatrzymuj się na moment krótki,
    Lecz gdy różowe wezmiesz w usta sutki
    Pomnij, że one właśnie są kielichem
    Dającym słodycz, więc w natchnieniu cichem
    Ssij je namiętnie i długo, czasami
    Najdelikatniej gryząc je zębami.
    Nie myśl, że wtedy w tej rozkosznej męce
    Mają bezczynnie spoczywać twe ręce.
    Jedną podtrzymuj całowane cyce,
    Mnij je i głaskaj, drugą poślij skrycie
    Tam gdzie figowy liść noszą aniołki.
    Wplataj palcami się między kędziorki,
    Które skrywają cipkę pensjonarki,
    I wskazującym palcem zwierzchu szparki
    Zacznij poruszać! Wtedy twa bogini
    Bez namawiania sama tak uczyni,
    Aby twój kutas znalazł się w jej ręku,
    Tarmosić zacznie nim silnie panienka,
    Więc bacz gdy czujesz, że sperma już goni
    Z jajec, byś wyrwał go wtedy z jej dłoni,
    I się nie spuścił przedwcześnie za chwilę
    Jej rączka sama wróci ku twej żyle.
    A teraz, kiedy przepyszne jebanie
    Masz zapewnione, gdy już czeka na nie
    Jej drżąca piczka... Tu się cała sztuka
    Zaczyna: Bo jeśli tytułu nieuka
    Nie pragniesz zyskać, a chcesz tę dziewczynę
    Nie raz chędożyć, kwadrans czy godzinę,
    Lecz chcesz by twoją została kochanką,
    Nie myśl tym razem jeszcze o... jej wianku.
    Choćby ci kutas wściekał się i palił,
    Głupiec na pannę cielskiem wnet się wali
    I już nie bacząc czy płacze, czy krzyczy
    Jego bogdanka, cipkę rozprawiczy.
    I cóż za korzyść? Gdy do wąskiej szpary
    Wejdzie od razu kutas dużej miary,
    Dziewczę nabierze wstrętu choćby z bólu
    Do dalszych pieszczot. Ci co tak pierdolą
    I z psychologią wcale się nie liczą,
    Niech pożegnają się z tą młodą piczą.
    Pójdzie już ona pod innego chuja,
    Co namiętności lepiej w niej rozbuja!
    Ty zaś gdyś mądry, wiedz o tym mój panie,
    Że skarbem kobiet bywa zaufanie.
    Kiedy dziewica ciebie się ni boi,
    Kiedy ci ufa, choć czuje, że stoi
    Kutas ci ciągle, kiedy wie tym samym,
    Żeś ni brutalem nie jest ani chamem,
    Że jej nie gwałcisz, chociażbyś mógł zgwałcić,
    Wtedyś ją zdobył naprawdę! Już kształcić
    Możesz ją dalej w miłości arkanach,
    Aż przewertujesz calutki almanach
    Kiedy po pierwszym seansie do domu
    Przyjdzie to dziewczę, ni hańby, ni sromu
    Nie będzie czuło, ni wstydu, ni żalu,
    Przeciwnie, myśli jej ciebie pochwalą,
    Jaki on grzeczny, rycerski, przymilny
    Ach, ileż w sobie on woli ma silnej,
    Że mnie nie zgwałcił, choć mu pyta stała,
    Ach gdybym była tak przedtem wiedziała,
    Że nie koniecznie mężczyzn bać się trzeba,
    I że nie każdy pragnie zaraz jebać,
    Byłabym przedtem już była u niego
    Ileż rozkoszy może być bez tego
    Rozprawiczania, jak je pospolicie
    Zowią mężczyzni... jak przykrym jest życie!
    Dumna więc z tego, że dotąd prawiczką
    Jeszcze została... i bawiąc się piczką,
    Zasypia pewna, że od niej zależy,
    Kiedy ci odda ją i śni, że dzierży
    Twego twardego kutasa w rączętach.
    Tymczasem ty już trzymasz ją w swych pętach,
    Bo po raz drugi już zupełnie śmiało
    Przyjdzie do ciebie, jakby rozumiało
    To samo przez się! Wtedy rozbieranie
    O wiele łatwiej już pójdzie, lecz dla niej
    Miej niespodziankę (zawsze coś nowego
    Lubią kobiety) więc się do gołego
    I ty też rozbierz! Tym razem już więcej
    Całuj jej cyce, mocniej i goręcej,
    A ułożywszy ja na miękkim łóżku,
    Chujem wciąż głaskaj ją po udach, brzuszku,
    Baw się jej jędrnym jedwabistym zadkiem,
    Niby nie widząc jak ona ukradkiem
    Przez palce pytę twoją podgląduje.
    Dla młodych dziewic zawsze bowiem chuje,
    O których każda mila myśli, czyta,
    To wielka nowość terra incognita.
    Tymczasem palce twoje jak klawisze
    Niechaj w grę nerwów przemieniają ciszę
    Jej dziewczęcego ciałka, niech po plecach
    Jeden przejeżdża, co strasznie podnieca,
    Drugi niech merda u cycątek sutka,
    A ten od pleców, co bawi tam krótko,
    Niechaj po udach dreszcz rozbudza słodki
    I powolutku zbliża się do potki,
    Która rozwarta trochę już w tym czasie,
    Mazy bez przerwy o twoim kutasie.
    Chuj niech wciąż szturcha jej rozwarte nózie,
    Usta miej wtedy wtłoczone w jej buzię
    I wiedz (bo nie wie o tym tylko ciołek),
    Że męski język to nie martwy kołek,
    Lecz wielki sztukmistrz, co wielkie usługi
    Niesie w miłości, to prawie chuj drugi,
    Jak drugą cipką są wargi niewieście,
    Więc niechaj język podniebienie pieści
    I pośród tego rozkosznego scherca
    Niech się jej w buzię wciąż wkręca i wwierca,
    Niechaj koniuszkiem swawolnie, poważnie
    Na przemian wargi w jej buzi podrażni.
    Kiedy się wbije zdaje się dzieweczce,
    Że to już kutas siedzi w jej poteczce.
    I coraz głębiej wbija się do szparki,
    Gdy zaś łaskocze wargi wtedy ciarki
    Przechodzą pannę na myśl przewspaniałą,
    Jaką by rozkosz miało młode ciało,
    Jaki by moment przeżyło szczęśliwy,
    Gdyby twój język szorstki i ruchliwy
    W taki sam sposób... ach tu aż dziewica
    Przestaje myśleć, ogniem palą lica.
    I znów się piczka troszeczkę rozchyli,
    W najdogodniejszej tej dla ciebie chwili
    Rozłóż jej nóżki i twardym kutasem
    Łaskotaj wargi jej cipki, a czasem
    Na chwilę tylko i to całkiem płytko
    Udaj, że wjeżdżać chcesz już w głąb swą pytką,
    Lecz wnet się cofnij, bo lepiej w gościnę
    Być zaproszonym, niż zdziwioną minę
    U gospodarza widzieć, co się wzburza
    Że nieproszony intruz wpadł jak burza!
    Najlepsza rozkosz, gdy się jej pomału
    Zażywa, więc też choć Ach, bierz mnie całąś,
    Usłyszawszy z ust jej, nie jeb tej poteczki.
    Lepiej się poświęć i spuść do chusteczki,
    Co w pogotowiu leży pod poduszką.
    Nie przestań jednak bawić się dziewuszką,
    Gdy chuj ci zmięknie, przeciwnie, nachalniej
    Pięść ją i całuj. Idz do umywalni,
    Potem na chwilę i pytkę caluśką
    Wymyj dokładnie, gdy zaś z czystą kuśką
    Wrócisz do łóżka, niby wyczerpany
    Na wznak się połóż... jest to podstęp szczwany,
    Gdyż teraz rola się zmienia i ona
    Całować zacznie ciebie, zadziwiona
    Na chuja zerkać będzie, co się stało,
    Że nagle wszystko tak dziwnie zmalało!
    Że tak się nagle pokurczyła pyta,
    Co taka twarda była, wyśmienita.
    I zachwycając się twoją budową
    Zacznie całować miejsce to i owo.
    A że wciąż silnie rozdrażniona będzie
    Szepnie ci czule Całuję cię wszędzie.
    Teraz nareszcie wyjaśnić mi trzeba,
    Dlaczegom dotąd nie radził ci jebać!
    Nie sztuka zdobyć samą tylko piczę,
    Lecz sztuka wszystkie uzyskać słodycze
    Kobiece, wszystkie są miliony warte.
    Otóż wśród kobiet przynajmniej trzy czwarte
    Bez względu na ich klasę czy też nację,
    Mają wrodzoną już predestynację
    Ustami pieścić całego kutasa.
    We Francji zwłaszcza kobiet cała masa
    Ten kult uprawia, tam więc też kobietki
    Są mistrzyniami tak zwanej minetki.
    O śliczna sztuko minetki, gdyś chuju
    Raz poznał co to znaczy, gdy całują
    Całego ciebie usta białogłowy,
    Wściekać się będziesz z radości... Wymowy
    Tych pieszczot pióro żadne nie jest w stanie
    Oddać! Zadaniem twoim jest mój panie,
    Gdy chcesz je poznać (sekret ci tu zdradzić)
    Trzeba raz tylko pannę doprowadzić
    Do tego, aby choćby się wzdragała,
    Z początku tylko raz pocałowała
    Twą kuśkę, którą poprzednio się godzi
    Wymyć w kolońskiej najdokładniej wodzie.
    Resztę już zostaw najzupełniej śmiało
    Jej intuicji kobiecej. Pomału
    Całując ciebie całego wśród chuci
    Żądz rozbudzonych, jej buzia powróci
    Do twego chuja, strasznie się zadziwi,
    Że tym całusem zmarłego ożywi.
    W jej buzi, w oczach, chuj zmięty wyrośnie,
    Więc go całować będzie tym radośniej.
    Jakiż to moment będzie dla niej miły,
    Gdy pod ustami poczuje jak żyły
    Pęcznieją ciągle i jak pyta żywa
    Sama się pręży i rozkosznie kiwa
    Różową główką, co ma w środku dziurkę.
    Już teraz sama ściągnie w dół tę skórkę,
    Co koniec chuja tak miękko otula
    I o policzek pytę wykatula,
    Sama też będzie na różne pomysły
    Wpadać, by kutas nigdy nie był zwisły
    (I wtedy nigdy też on ci nie uśnie),
    To go ustami lekko tylko muśnie,
    To znów w miłosnym upojeniu dzikim
    Dokoła główki przejedzie językiem,
    Przyczem jej rączka coraz bardziej mądra
    Zsunie się niżej i popieści jądra.
    Wtedy się spuścisz, chociaż byłeś głazem,
    Lecz nigdy nie spuść się za pierwszym razem
    Do ust dziewczynki! W momencie krytycznym
    Ucieknij z buzi z szlochem spazmatycznym.
    A jeszcze kiedy będziesz tłumił szlochy,
    Niewieści umysł ciekawy jest i płochy
    Już będzie myślał: co też to tam było?
    A może właśnie byłoby mi miło
    Trzymać go wtedy w ustach, gdy speszony
    Uciekł? Choć ładnie było z jego strony,
    Że delikatnie cofnął się. Nauka
    Skończona, końca odgadnąć nie sztuka
    Za trzecim razem już jej buzia mała
    Z chuja, jak cukierek, spermę będzie ssała.

    Księga II

    T e wszystkie rady tylko się do piczek
    Stosują młodych, naiwnych prawiczek.
    Jeśli zaś zdobyć chcesz wianek niewieści
    Panny, co lat ma około trzydzieści,
    I co o wszystkim na pamięć wie wiele,
    Tę brać już musisz nie na duperele,
    Poezje, artyzm, zawracanie głowy,
    Lecz na poważne, celowe rozmowy.
    Tej zacofanej pannie tłumacz przeto,
    Że nigdy nie chciałbyś zostać kobietą,
    Że my mężczyzni nieograniczoną
    W miłości wolność mamy, i że żoną
    Dopiero panna musi zostać, aby
    Miłości poznać przecudne powaby,
    Że życie dziewcząt musi być przeklętem,
    Gdy każą czekać jej z temperamentem.
    Aż mąż się zjawi! Że w wdzięki bogata
    I krwią kipiąca, nieraz długie lata,
    Czeka daremnie tęskniąc nieustannie
    Ach, gdybym panną byłś Tak mów tej pannie
    Najmłodszych lat bym nie zmarnował wcale
    Jeszcze tam znajdzie się w niej jakieś aleś,
    Lecz już przyznała tobie rację w duszy,
    Już, choć się burzy, i w niej coś się kruszy
    A nuż się nigdy nie doczekam męża?
    Pomyśli sobie i wnet przezwycięża
    Swą dawną skromność. Podczas jej wahania
    Niech twa wymowa czary jej odsłania
    Cudnej miłości. Słów pięknych nie żałuj
    A przytem tul ją i całuj i całuj.
    A gdy obejmiesz ją, niech dobrze czuje,
    Że warto z twoim zapoznać się chujem.
    Niech stoi ciągle, kiedy ją przyciskasz,
    Na tym nie stracisz nigdy, jeszcze zyskasz.
    W tym bowiem wieku panna jest jak słoma,
    Chuj twój zaś iskrą, gdy pieszczot łakoma
    Czuje tę iskrę pod sobą, już płonie.
    Stęskniona cipka tęskni i lgnie do niej.
    Pamiętaj o tem, że ma lat trzydzieści,
    Że kilkanaście lat już się w niej mieści
    Za męskim członkiem straszne pożądanie,
    Że wprawdzie kutas jest nowością dla niej,
    Bo przez wstyd cipki mu swej nie oddała,
    Lecz o jebaniu masę już słyszała;
    Wie przecież dobrze od swych koleżanek,
    Jakim jest jednej mąż, drugiej kochanek,
    I ile razy który, którą pieści,
    Tak łatwo wierny jest umysł niewieści
    Że jedna drugiej wierząc w przyjaśń wielką,
    Skrycieś wyjawi tajemnicę wszelką,
    Tej pannie przeto, nie samą mądrością
    Imponuj, ale najbardziej męskością.
    Niech ciągle chuja czuje ta panienka,
    Mów, że ją ciągle nosiłbyś na rękach,
    Że twych rywali siekałbyś, szatkował,
    Że wciąż byś pieścił ją i wciąż całował.
    Gdy trochę zmięknie z całkiem skromnym gestem
    Pod jakimkolwiek zaproś ją pretekstem
    Do pomieszczenia swego, powód płytki
    Może być całkiem, niby masz zabytki
    Jakieś po dziadkach: wazę, porcelanę,
    Czy coś innego, sposoby to znane,
    Ale konieczne, to pewne jest bowiem,
    Że oglądanie ani jest jej w głowie,
    Że wie dokładnie co jej proponujesz.
    I gdy dojrzała już się wtedy czuje,
    Aby móc ulec (o czem i ty panie
    Masz chyba przedtem wyrobione zdanie),
    Przyjdzie do ciebie! Wówczas już jej ciało
    Do ciebie pewnie będzie należało,
    Gdy próg przekroczy Już jakbyś ją jebał,
    Lecz i tu wiele ostrożności trzeba,
    Gdyż ją traktować musisz i jej szparkę
    Tak jak młodziutką całkiem pensjonarkę,
    O której w pierwszym czytałeś rozdziale.
    Zapomnij wtedy o dzikim zapale,
    Nie bądz gwałtowny, za męski, za szybki.
    Za pierwszym razem jej stęsknionej cipki
    Nie rozprawiczaj, niechaj jeszcze pości,
    A gdy kutasa już w rzeczywistości
    Nie z opowiadań pozna... jaki długi
    Twardy i piękny, nawet już w dzien drugi,
    Przyjdzie do ciebie... wtedy już nie czekaj,
    Tylko ją pieść, całuj, troszkę niby zwlekaj,
    Lecz że się wściekać będzie już jej picza,
    Najdelikatniej piczę rozprawiczaj.
    Ona już sama, wstydliwie, pomału,
    Szepnie ci czule ach, ach, bierz mnie całąś.

    Księga III

    Jeszcze jest w końcu kobiet trzy rodzaje.
    Z tymi się jednak radę łatwiej daje.
    Przeważnie z nimi bywa proces krótki,
    Są to: mężatki, wdowy i rozwódki.
    Zacznę od pierwszych, bo to najtrudniejsze,
    I z wszystkich kobiet najniebezpieczniejsze,
    Jako że w trójkę flirt jest zwykle przykry.
    Tu trzeba prawo stosować mimikryś
    Jak u owadów, ten sposób, mój panie,
    Sposób wspaniały to... upodobanieś
    Polega na tym, że kiedy już spotkasz
    Mężatkę, której przewspaniała potka
    Podoba ci się w myślach, gdy ją jebać
    Pragniesz koniecznie, na gwałt, wtedy trzeba
    Zmienić się całkiem, aż do niepoznania.
    Musisz jej wszelkie znać upodobania,
    Zwyczaje, gusty, marzenia, nawyczki,
    Ile mniej więcej trzeba dla jej piczki
    Namachów machnąć i wszystkie zwyczaje
    Przejąć na siebie, niechaj jej się zdaje,
    Że nie istnieje na świecie mężczyzna,
    Który tak na niej dokładnie się wyzna
    Jak ty, że wspólne macie wszystkie gusta,
    Że ją oceniasz (kobieta jest pusta
    Każda), że rację przyznasz jej co rzadko
    U mężczyzn bywa i w każdym wypadku
    Wierz jej, że mąż jej nie rozumie wcale,
    Kochaj jej koty, kapelusze, szale,
    Kobiety tego słuchać bardzo rade,
    Potrój w jej mężu każdą małą wadę,
    Którą u niego spostrzegła i tobie
    Opowiedziała, wzdychaj przy tem sobie,
    Aby myślała, żeś ty inny zgoła...
    Mów, że pracować chciałbyś w pocie czoła
    Jak chłop u pługa, jak byk, czy też wałach,
    By ona wszystko u stóp swoich miała!
    O przyjaciółkach jej, tak chytrość każe,
    Mów, że we wszystkim nie jest im do twarzy
    I mów, (choć nieraz bierze cię cholera)
    Że tylko ona z gustem się ubiera.
    W ten sposób jeno bardzo zatwardziała
    Mężatka nabrać by ci się nie dała.
    Są to wyjątki, a tych bardzo mało,
    W małżeństwie przecież szybko z ideału
    Mąż się zwyczajnym staje śmiertelnikiem,
    Wady ma każdy, i on ma pewnikiem,
    Lecz te co przedtem nieznaczne się zdają,
    W małżeństwie szybko się wyolbrzymiają
    I wnet w pożycie wprowadzają zamęt.
    Choćby największy mąż miał temperament,
    Nie będzie jebał co dzień własnej żony,
    Musiałby bardzo być ograniczony
    Lub niewybredny, gdyby na obiedzie
    Proszonym, zawsze brał na przykład śledzie,
    A pozostawił szynki czy sardynki.
    O chuja proszą się śliczne dziewczynki
    I obiecują dać rozkosz bez miary,
    A on ma wkładać go do jednej szpary?
    Gdyby zaś nawet ochoty nie zdradzał,
    Ograniczona jest kutasa władza.
    Gdy wręcz przeciwnie, cipka rozbudzona
    Zawsze i wszędzie jest nienasycona.
    Jeśli zaś twoja wybrana mężatka
    Tęskni za chujem, bo jej mąż nie zatka
    Codziennie piczki lub by choć bez zdrady
    Odkrywa w mężu swym przeróżne wady,
    A w tobie widzi ideał, sumienie
    (Które u niewiast nie jest w wielkiej cenie)
    Łatwo oszuka i wnet będzie twoja.
    Jeśli mężatkę masz już w swym pokoju,
    Nie stosuj mojej poprzedniej metody,
    Tej do prawiczek, pensjonarek młodych;
    Kiepem byś został, a to przykro przecie,
    Nie przyszła by już nigdy za nic w świecie
    Znowu do ciebie, zowiąc cię idiotą.
    Wiedz, że jedynie przyszła do cię po to,
    Abyś ją jebał, że innych zamiarów
    Nie miała Jebał tak jak pułk huzarów,
    Jak byk, jak ogier. Gdy więc próg przekroczy,
    Możesz jak wariat, jak dziki przyskoczyć,
    Wpół ją uchwycić, wbić się w usta, w wargi,
    Nieczuły wcale na fałszywe skargi:
    Com ja zrobiła?... Co pan myśli sobie!
    Całuj ją strasznie i pieść cyce obie,
    Ale przez suknie... Jest wielka różnica
    W postępowaniu tu, a przy dziewicach.
    Prawiczka, jeśli już próg twój przestąpi,
    Oglądać ciałka tobie nie poskąpi,
    To dla niej nowość, coś jak u bachora
    Z przeciwną płcią zabawa w doktora,
    Albo zabawa druga: W tatę mamę,
    Kiedy się dzieci pozostawi same.
    Mężatka jeszcze niby z swem sumieniem
    Walczy, chce gwałtem, abyś miał ją w cenie,
    Więc też na pózniej zostaw rozbieranie.
    Kutasa widzieć, to nie nowość dla niej.
    Ty wolisz także wpierw jebać niż patrzeć,
    Szepcąc jej w uszko słówka jak najrzadsze,
    I wciąż całując oczy, usta, uszka,
    Nieznacznie zbliżaj się ciągle do łóżka.
    Ona nie powie na to nic, bądz pewny,
    Całusów dając tobie deszcz ulewny,
    Potem od razu ją przewróć na łożę,
    Lub na kanapę, co wygodniej może,
    Suknia do góry, spodnie na dół, szybko,
    Minutę tylko pobaw się jej cipką
    I jeb jak wściekły, jeśli zaś mój miły
    (A to potrzeba) masz ku temu siły
    Gdy raz się spuścisz nie wyjmuj kutasa.
    Niech ci nie mięknie całkiem, lecz niech hasa
    Dalej w poteczce, niech zostanie w środku,
    Aż znów stwardnieje i obracać potkę
    Zacznie na nowo wówczas z spermy strugą
    Nową poczekać możesz bardzo długo;
    Jeśli poczujesz, że już z jąder goni,
    Wyjmij kutasa i przytrzymaj w dłoni
    Potem znów wracaj i wal z całej siły
    Dla dziewic krótki stosunek jest miły,
    Bo jest bolesny, lecz dla doświadczonych
    Cipek najlepszy byłby nieskończony.

    Księga IV

    Zostały jeszcze rozwódki i wdowy.
    Z nimi najłatwiej u nich chleb gotowy.
    Jak stare jakieś powiada przysłowie,
    Łatwiej jak innym zawrócić im w głowie.
    Jeśli w dodatku twa piękna wybrana
    Jakiś czas dłuższy nie była jebana,
    Łatwo ją zdobyć, każda bowiem potka,
    Gdy już dostała raz chuja do środka,
    Tęsknić już będzie za nim całe życie,
    Zawsze o twardej marzyć będzie pycie.
    Wyjątek tylko stanowią kobiety,
    Które to, zdarza się nieraz niestety,
    Głupcy mężczyzni do chuja zrazili.
    W najsubtelniejszej bowiem właśnie chwili
    Dla kobiet, w nocy poślubnej jak chamy
    Rozprawiczali brutalnie swe damy,
    Brudząc nikczemnie szaty ideałów,
    Jakby w małżeństwie czasu mieli mało,
    Aby swe żony nauczyć tęsknoty
    Za męskim członkiem, tu nie mówię o tych,
    Gdyż te zrażone są na całe życie,
    Lecz inne wszystkie marzą o tym skrycie,
    O tęgich chujach, które by jebały
    Samotne cipki ich przez żywot cały.
    Przy wdowach przeto, jako też rozwódkach,
    Nić się sympatii bardzo łatwo utka,
    I choć mimikryś także trzeba prawo
    Stosować do nich, lecz z jebania sprawą
    Najmniej się zawsze miewa ceregieli
    Ze wszystkich kobiet, czasem tylko strzeli
    Którejś do głowy, aby się opierać,
    Myśl taka jednak nigdy nie jest szczera,
    Ni długotrwała, zawsze chuj ją nęci,
    Bo jej poprzedni pozostał w pamięci.
    Grożą ci wprawdzie, lecz wyjście możliwe
    Masz jeszcze, żadnej bowiem nieszczęśliwej
    Wtedy już nie ma, przeciwnie, ty schnącej
    Z tęsknoty cipce, w sprawie tryskającej
    Przyniosłeś szczęście.

    Morał

    Najważniejsza rada,
    Którą na koniec dlatego wykładam:
    Nie chodz do kurwy, chociażbyś z pragnienia
    Usychał, tego czarciego nasienia
    Unikaj zawsze, choćby kapucyna
    Przyszło ci urżnąć, z nimi nie zaczynaj.
    Wiedz, że kloaką jest kurewska potka,
    Że chuja wsadziłbyś jak do wychodka,
    Bo każdy, nawet najwstrętniejsze chuje,
    Jak do kanału, z chuja do niej pluje,
    A chuj twój godny jest chyba salonu.
    Jakżebyś potem mógł puścić się z żoną
    I do jej czystej, rozkosznej poteczki
    Wsadzać brudasa, co z śmierdzącej beczki
    Pił świńską rozkosz. Z tej ohydnej misy
    Wyniesiesz trypry, szankry, syfilisy,
    I jako człowiek będziesz upodlony.
    Czy dla kochanki, czyli też dla żony
    Tak dla mężatki, jak dla wdowy, panny,
    W czystości chowaj chuja nienagannej,
    Myj więc go co dzień, by się ser nie tworzył,
    A będziesz zdrowo i długo chędożył.

    Przez przypadek dodałem dwa razy to samo

    zief

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • niuniapeja.xlx.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Ups! Baby! Design by SZABLONY.maniak.pl.